środa, 18 września 2013

Dom czy mieszkanie - oto jest pytanie

Choroba rozkłada mnie coraz bardziej z każdym dniem, a ja mimo, iż rozsądek nakazuje udać się do lekarza po antybiotyk, to odwlekam moment wykonania telefonu do mojego POZ. Gnijąc w łożku z paczką chusteczek higienicznych i czekając do czwartku na nowy odcinek "Miłości na bogato", postanowiłam zrobić w necie research odnośnie zdania internautów na temat wyboru domu czy mieszkania w bloku.

Pytanie to zasiało się w mej głowie nie przypadkowo, ale akurat się tak składa, iż rodzina mojego TŻ (Towarzysz Życia - wciąż używam tego określenia, które kiedyś poznałam na Wizażu :) znalazła ofertę wymiany mieszkania z bloku na dom z dopłatą. Początkowo wydawałoby się, iż jest to bardzo lukratywna transakcja. Ale czyżby?

18 lat mieszkałam w domku jednorodzinnym. Następnie przeprowadziłam się do innego miasta na studia i tam zamieszkałam w bloku. Można powiedzieć, że mam dzięki temu jakieś porównanie. Możliwe, że jestem jeszcze zbyt młoda i niedoświadczona, ale gdybym na chwilę obecną miała podjąć decyzję gdzie wolałabym zamieszkać - wybrałabym blok. Może nie ten z czasów PRL-u, w którym akurat teraz mieszkam, ale bardziej nowoczesny apartamentowiec z ochroniarzem i parkingiem podziemnym. W większych miastach powstaje coraz więcej tego typu zabudowań.

To teraz po kolei. Postaram się podsumować zalety i wady zarówno mieszkania w bloku jak i we własnym domku.

DOM:

Zalety:
  • nie słyszymy rozmów sąsiadów (żeby tylko rozmów :) ) przez cienkie jak pergamin ściany
  • nie musimy zwracać uwagi na sądną godzinę 22, tylko grać na gitarze do upadłego
  • możemy ćwiczyć razem z Ewą Chodakowską bez obawy, że po naszych podskokach przy Turbo Spalaniu odpadnie sufit sąsiadów
  • dom to inwestycja, nasze drugie dziecko, w które pakujemy zarobione pieniądze i coraz bardziej dopieszczamy, bo nigdy nie będzie wykończony na tip-top i cieszymy się ze zmian
  • domy zazwyczaj są na obrzeżach miasta, także wychodząc z domu mamy widok na pola, lasy, łąki, a nie na zakorkowane ulice, słuchamy śpiewu ptaków, a nie klaksonów aut
  • w mieszkaniu nasz owczarek niemiecki Tofik czy labrador Kluska męczą się niemiłosiernie, a mieszkając w domku mogą się wyhasać w naszym ogródku
  • dom ma większy metraż, możemy więc gromadzić więcej rzeczy. Piwnica w bloku jest jednak ograniczonej wielkości :)
  • wracając z pracy można odstresować się pieląc w ogródku, kosząc trawę, sadząc nowe odmiany kwiatów
  • wychodząc z domu nie musimy iść do warzywniaka po marchewkę z wątpliwego źródła (czy na pewno eko?), tylko kierujemy się do naszego małego ogródka i wykopujemy własną marchewką, którą posialiśmy
  • mamy satysfakcję, że takiemu mieszczuchowi jak my udało się wyhodować własną marchewkę :)
  • w piękny letni dzień nie musimy pakować się do auta i jechać nad pobliskie jezioro, by się popalać lub narażać na widok sąsiadów, leżąc topless na balkonie, ale wychodzimy do naszego ogródka, rozkładamy kocyk, bierzemy książkę i zapominamy o całym świcie
  • grill - to główny argument, który do mnie przemawia. Oczywiście wiadomo, iż na balkonie w bloku nie można smażyć kiełbasek czy szaszłyków, gdyż jest to zabronione, a tutaj - wolność Tomku w swoim domku
Wady:
  • koszty koszty koszty - to chyba główny argument. Nie mówię jedynie o koszcie wybudowania od podstaw domu czy kupienia gotowego, gdyż w dzisiejszych czasach ceny niewiele się różnią z kupieniem dużego metrażu w bloku. Mówię o kosztach utrzymania potem tego domu. Ogrzewanie, woda, prąd, opróżnianie szamba, remonty itd. Wiadomo, że w bloku również płacimy za nasze mieszkanie, ale w rocznych rozrachunku wychodzi tam jednak taniej. Dom to studnia bez dna. Możemy cieszyć się jak dzieci z nowo zamontowanych okien czy podświetlanych schodów, ale gdy spojrzymy na rachunek jak wystawi nam wykonawca to mina nam zrzednie.
  • domy są zazwyczaj na obrzeżach miasta - dłużej trwa dojazd do pracy, do teatru, do kina, nawet dojazd karetki w razie zawału trwa dłużej niż mieszkając w ścisłym centrum. Zazwyczaj jest gorsze połączenie komunikacyjne, co niesie za sobą wymóg zakupu auta. Zaś zimą, gdy padnie akumulator lub nie dojedzie na naszą boczną uliczkę spychacz, możemy od razu zadzwonić do pracy, że przyjedziemy grubo spóźnieni lub w ogóle nie dotrzemy tego dnia.
  • dom nie jest dla leniuszków! Żeby nam wyrosła ta marchewka (patrz punkt "Zalety") musimy skopać ogródek, zasiać, pielić, nawozić, dbać. Żeby nasz ogródek nie stał się gąszczem jak z zaniedbanego Tajemniczego Ogródku musimy kosić regularnie trawę, pielęgnować. Wiadomo potem będziemy mogli się ślicznymi widokami, gdy wyjdziemy przed dom, ale musimy na to zapracować. Nie ma nic za darmo. Osoby pracujące na kilka etatów, wracające padnięte do domu po dyżurze będą wolały położyć się na kanapie prze telewizorem i włączyć jakiś głupi serial, niż zasuwać do ogródka i wyrywać chwasty.
  • jak już pisałam domy są zazwyczaj na obrzeżach, stanowi to zachętę dla złodziei. W mieszkaniach w bloku nie zdarzają się aż tak często włamania, kradzieże czy morderstwa właścicieli jak w domu. Poza tym dom ma większy metraż do gromadzenia wartościowych rzeczy, więc złodziej lepiej się obłupi okradając 250-metrowy dom niż 70m2 w bloku.
  • odśnieżanie - w bloku robią to za nas
  • chcąc oszczędzić na gazie, który jest piekielnie drogi, idziemy do pieca, sięgamy po węgiel i nim palimy. Wracamy umorusani, zmęczeni, a w mieszkaniu jak było zimno tak jest dalej, bo duże pomieszczenia ciężej ogrzać
  • coś się psuje - dzwonimy po majstra. I tu wracamy do punktu numer 1 - koszta koszta koszta
MIESZKANIE W BLOKU:

Zalety:
        w sumie możemy napisać zaprzeczenie wszystkich wad domków, czyli:
  • koszt utrzymania mieszkania suma summarum jest mniejszy
  • mieszkamy zazwyczaj w większym centrum niż gdybyśmy wiedli byt w domu. Nie musimy mieć auta, możemy poruszać się tramwajami czy autobusami. Nie musimy martwić się, że nie dojedziemy do pracy na czas, bo gdy auto nam nie odpali zimą, możemy dojechać autobusem lub nawet złapać taksówkę i zapłacić za nią i tak mniej niż jadąc z drugiego końca miasta z osiedla domków jednorodzinnych. Mamy bliżej do centrów handlowych, do kina, teatru, nie musimy iść pół godziny do najbliższego sklepu spożywczego po bułki rano na śniadanie, tylko wyskakujemy z klatki i biegniemy 100m do piekarni w pobliżu.
  • odśnieża za Ciebie ktoś inny :)
  • mieszkanie w bloku jest dla leniuszków lub zapracowanych osób. Można je porównać do kota, a dom do psa. Kot chodzi własnymi ścieżkami, dajesz mu tylko jeść, nie przeszkadza, nie musisz wychodzić z nim na spacery, mniej je niż dog niemiecki czy bernardyn, więc nie tracisz tyle kasy na karmę dla niego, a kiedy masz chwilę wolnego to bierzesz na kolana i miziasz za uszkiem, a on słodko grucha. Tak samo mieszkanie w bloku - nie dość, że mniej kosztowne jest jego utrzymanie, to jeszcze jest jeszcze mniej kłopotliwe w utrzymaniu. Płacisz rachunki i nic więcej Cię nie obchodzi. Nie musisz martwić się nie skoszoną trawą, że farba odpada z rynny, że dach przecieka. O dom musisz bardziej się troszczyć. Ale gdy znajdziesz chwilę wolnego to i mieszkaniem w bloku możesz się zająć - pomalować pokój na inny kolor, pozmieniać szafki w garderobie - pierdółki, ale również cieszą nasze oko.
  • złodzieje rzadziej mają chrapkę na mieszkanie w bloku niż na dom. Wiedzą, że znajdą tam mniej cennym rzeczy, że krzyk właściciela będzie słychać aż w klatce obok. Chociaż i od tej zasady są odstępstwa, dlatego nie uogólniam. Aż tak bardzo nie orientuję się w półświatku przestępczym, więc piszę jedynie moje subiektywne odczucia.
  • odgórnie włączają nam ogrzewanie i nie musimy martwić się paleniem, tylko podkręcamy kaloryfer na 5, a mając mniejsze mieszkanie od razu robi się szybciej cieplej i przytulniej.        Z 1 strony może być to wada odgórnego terminu włączenia ogrzewania np. gdy w sierpniu spadnie śnieg, a temperatura spadnie do -5C (po tym jak na Wielkanoc mieliśmy zimę, wierzę, że wszystko może się zdarzyć!) to będziemy siedzieć w 5 swetrach i puchowej kurtce na kanapie z włączoną małą farelką. Ale może też być inaczej! W moim bloku ciepło jest podawane cały rok, gdy temperatura na zewnątrz spadnie do określonej wartości.
  • coś się psuje - idziemy do spółdzielni, zgłaszamy im to i mamy naprawę za free, bo przecież za coś płacimy co miesiąc
  • musimy mieć czas, by pielić tę marchewkę, pielęgnować kwiatki, a dla niektórych podlanie kaktusów na parapecie graniczy z cudem
Wady:

  • w bloku ciężko trzymać dobermana lub innego dużego psa - oprócz bycia obciążonym spacerami z nim 3 razy dziennie, to jesteśmy narażeni na nieprzyjemności i skargi ze strony sąsiadów po nocnej arii naszego ulubieńca
  • grilla na balkonie nie zrobimy :(
  • jeśli ktoś z nas nie ma natury ekshibicjonistycznej, to ciężko będzie mu opalać się na balkonie, będąc narażonym na podglądanie 13-letniego sąsiada z balkonu obok
  • nie możemy pójść do ogrodu po nasze malinki czy truskawki, tylko kupujemy je w supermarkecie sprowadzane z Hiszpanii (Bóg wie ile czasu tam spędziły i ile zastrzyków przyjęły, by tak dorodnie wyglądać)
  • wychodzimy na balkon i (tu różne warianty): wdychamy "świeży" zapach spalin samochodowych, patrzymy na zakorkowane miasto i zestresowanych ludzi w swoich małych autkach lub najgorsza wersja - widzimy ważącą 150 kg 80-letnią sąsiadkę opalającą się topless na balkonie obok
  • mieszkanie w bloku ma swoje ograniczone wymiary i małą piwnicę - jesteśmy przez to zmuszeni to rezygnacji z naszego nawyku chomikowania rzeczy, gdyż w przeciwnym razie albo my udusimy się pod stertą niepotrzebnych przedmiotów albo to sąsiedzi pod nami zginą, gdy zawali się na nich podłoga
  • nie możemy robić pajacyków z Ewą Chodakowską, bo sąsiedzi złożą skargę, że im tynk odpada ze ścian
  • po godzinie 22 cicho sza... Wyrzucamy gości z chaty, nie włączamy Metalliki na full, nie gramy na skrzypcach. Po prostu wyrywamy wtedy swoje struny głosowe i instalujemy się ponownie dopiero rano
  • nie możemy krzyczeć, śpiewać, wyć razem z naszym Tofikiem czy Kluską, a mieszkając w domu mamy pewność, że nikt nas nie usłyszy (poza pozostałymi mieszkańcami naszej willi, którzy mogą uznać nas za niepoczytalnych i zadzwonić pod 997)

Podsumowując:
zarówno dom jak i mieszkanie mają swoje wady i zalety. Jednak ja bym wybrała na razie mieszkanie. Mam świadomość, że w przyszłości sporą część swojego czasu będę spędzała w szpitalu czy w przychodni, brała dyżury czy dorabiała na wizytach prywatnych. Wracając do mojego m, nie będę miała siły na zabawę w perfekcyjną panią domu i szczepienie drzewek.  I tak wystarczy, że ugotuję coś jadalnego i posprzątam moje 70-80m2. Może i na dom przyjdzie czas w moich planach, ale myślę, że wtedy będę już stateczną lekarką ze stabilną pozycją zawodową, która nie będzie musiała brać kredytu na 150 lat. Pytanie tylko czy wtedy będzie opłacało mi się na starość przenosić do domu czy nie lepiej moje ciężko zarobione za młodu pieniądze przeznaczyć na mieszkania dla moich pociech, które w przyszłości planuję. Czas pokaże :) Może gdy znajdę pracę i przeglądając Gratkę trafię na wyrąbistą chatę za małe pieniądze to się skuszę. Nie wszystko można zaplanować. Na razie moim celem jest znalezienie pracy jak skończę studia, by mieć za co realizować moje marzenia o własnej garderobie (lepszej oczywiście niż u Carrie!) :)

Przesyłam chorobowe buziaki (na szczęście te wirtualne nie zarażają :)

Charlotta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz